„Szanowna Dyrekcjo. Nazywam się Jarosław Wiśniewski i jestem misjonarzem. Gdy byłem na "szkole misyjnej" w USA w 2014-m roku, to w centrum Kościuszkowskim w Waszyngtonie spotkałem rodaka z Polic, Aleksandra Dobe. Sporo ludzi wprawił w podziw swoim wyczynem przepłynięcia kajakiem przez Atlantyk. Bardzo skromny człowiek. Swego rodzaju "misjonarz", choć jak wynikło z rozmowy, raczej formalnie "niewierzący". Świat potrzebuje takich ludzi, by brać od nich natchnienie do robienia rzeczy wielkich przy użyciu "małych środków". Aleksander użył zwykły kajak, by podbić serca wielu ludzi. Ja chce użyć zwyczajnych "zabawek", by zapalić płomyk radości w sercach papuaskich dzieci. Konieczna jednak do tego jest pomoc polskich dzieci o ile rodzice sie na to zgodzą! Jako misjonarz w Papui Nowej Gwinei a jednocześnie kapłan z Polski rodem (Rypin-k.Torunia), ośmielam się prosić rodziców waszych podopiecznych o zgodę na udział w akcji "świątecznej pomocy dla misji". Miałaby ona polegać na zbiórce starych niepotrzebnych zabawek i wysłaniu z poczty w kartonach o wadze do 10 kg. To będzie trochę kosztować ale powinno dać dzieciom dużą satysfakcje z możliwości wsparcia swych rówieśników w jednym z najbiedniejszych krajów świata." Kiedy dostaliśmy maila, którego treść publikujemy powyżej nie zastanawialiśmy się ani chwili. Nasza przedświąteczna akcja spotyka się od wielu lat z tak wielkim zrozumieniem, że dzięki poświęceniu ludzi dobrej woli możemy obdarować przed świętami Bożego Narodzenia wielu potrzebujących. |
|||